piątek, 23 stycznia 2015

Historii weneckiego grosza ciąg dalszy

Grosz wenecki Agostino Barbarigo

Jednym z tematów dotychczas pojawiających się na moim blogu była średniowieczna reforma groszowa. Na temat grubej monety srebrnej, wprowadzonej do europejskich systemów pieniężnych w epoce jesieni średniowiecza, pisałem m.in. w tym poście. Przypomnę krótko: w XIII w. stopniowo następują zmiany gospodarcze, społeczne i kulturalne na niektórych obszarach naszego kontynentu - początkowo w północnych Włoszech. Dochodzi do ożywienia ekonomicznego, rozwija się handel - jego wolumen i zasięg, odradza instytucja kredytu, praktycznie nie istniejąca w wiekach średnich. To powoduje przyspieszenie rozwoju gospodarczego. Nawet w filozofii czuć powiew zmian: św. Tomasz, czerpiąc ze spuścizny przyrodnika Arystotelesa, w obszar swoich zainteresowań włącza świat doczesny. Zaczyna panować przekonanie, że także ziemski padół jest godny poznawania, a może nawet - do pewnego stopnia - ulepszania.

Zmiany nie ominęły mennictwa. Rozwijający się handel wymuszał posługiwanie się większą ilością kruszcu. Dlatego miasta północnej Italii zaczęły emitować grubsze od średniowiecznych denarków monety srebrne. Jednym z pierwszych, jeśli nie pierwszym takim ośrodkiem, była właśnie Wenecja, która wybiła dwugramowe monety na awersie z wizerunkiem doży otrzymującego od patrona miasta, św. Marka, chorągiew, na rewersie zaś Chrystusa na majestacie. Wkrótce potem cięższy pieniądz zaczną bić inne ośrodki, również na północ i zachód od Alp, a z kolei Wenecja wprowadzi do obiegu złote dukaty (Florencja zaś, wkrótce potem - floreny). Tymczasem moją uwagę niedawno zwróciła aukcja na Allegro z groszem weneckim wybitym przeszło dwieście lat po monecie prezentowanej w wyżej przywołanym poście. Pomyślałem, że muszę ją mieć jako kontynuację zapoczątkowanej przez ten nadmorski ośrodek tradycji, zwłaszcza że spodziewałem się, że nie będzie to duże wyzwanie w wymiarze finansowym - na szczęście nie spotkało mnie rozczarowanie i moneta znalazła się w moim zbiorze. Oto ona:

AWERS: AUG BARBARIGO S M VENETI


REWERS: TIBI SOLI GLORIA

Od razu muszę przyznać, że nie jestem w żadnym razie znawcą historii Wenecji, i nie zdobyłem się na to, aby stać się nim przy okazji zdobycia poprzedniej, jak również obecnie omawianej monety. Mogę więc tylko na podstawie łatwo dostępnych źródeł (Wikipedia...) wyjaśnić, że pokazany tu numizmat wybito za panowania doży Agostina Barbarigo, który panował w latach 1486-1501, a więc w tym jakże ważnym okresie, w którym doszło do zakończenia rekonkwisty (zdobycie Grenady), Kolumb odkrył Amerykę, a w Rzeczypospolitej swoje panowanie kończył wielki król Kazimierz Jagiellończyk, po którym tron objął Jan Olbracht. Jest to już więc zdecydowanie inna epoka, niż ta, która zrodziła europejskie grosze - chociaż w Krakowie rytownicy stempli nadal jeszcze przez pewien czas będą używać gotyckich liter. Odnośnie samego doży mogę jedynie napisać, że za jego panowania Wenecja podbiła Cypr. O monecie zaś... cóż, przyznaję, że legendy nie są dla mnie w pełni czytelne - mam problem ze skrótami. Poza tym jest w miarę łatwo: na awersie widnieje tytuł i nazwisko doży, na rewersie zaś tekst religijny: "Tobie jednemu chwała", a więc apostrofa do Jezusa Chrystusa. Nie jest to sytuacja wyjątkowa - dość powszechnie sądzi się chociażby, że nazwa "dukat" wywodzi się od inskrypcji: "Sit tibi Christe datus quem tu regis iste ducatus", czyli "Tobie Chryste niech oddane będzie, to którym rządzisz księstwo" umieszczanej na tych złotych monetach.

Moneta pod względem metrycznym nie spodlała przez te dwa wieki emisji - przeciwnie, jest okazalsza (ok. 26mm) i cięższa (3,09g) od pierwowzoru. Znak, że rozwój mennictwa postępował, a Wenecję stać było na solidny pieniądz. Egzemplarz należy uznać za bardzo ładny, z (chyba, bo nigdy do końca nie wiadomo) starą patyną. Jedyny mankament to mocno wytarte oblicze Chrystusa - za to wizerunki św. Marka i doży zachowały się w stopniu satysfakcjonującym.

środa, 14 stycznia 2015

Ort koronny Jana Kazimierza 1659

Poprzednio było trochę o drobnicy, dlatego teraz dla równowagi proponuję zapoznać się z grubszym nominałem. Jeszcze przed Świętami wylicytowałem monetę typu i rocznika, które nie budzą większych emocji wśród zbieraczy. Orty koronne biły mennice w Krakowie, Bydgoszczy i Wschowie praktycznie przez całe tragiczne dla Rzeczypospolitej lata 50 XVII w. Brakuje im uroku ortów miejskich z Torunia i Gdańska, nie są też poszukiwane dla swojej rzadkości, jak ma to miejsce w przypadku ortów emitowanych we Lwowie w stworzonej ad hoc i działającej w latach 1656-57 mennicy w okresie szwedzkiej okupacji. Oczywiście zdarzają się rzadsze typy i roczniki, ale dominują jednak wśród nich monety pospolite, niespecjalnie piękne i uzyskujące zazwyczaj na rynku kolekcjonerskim bardzo umiarkowane ceny, jeśli porównać je z wartością wcześniej wymienionych ortów miejskich. Na prezentowany poniżej egzemplarz zwróciłem jednak uwagę. Chociaż jego stan zachowania nie jest zbyt wysoki, fakt zużycia obiegiem nie budzi wątpliwości, widać uderzenia na rancie, wadę bicia na awersie i sporo brudu, szczególnie na rewersie, numizmat mimo wszystko sprawia wrażenie wyraźnie ponadprzeciętnego. Albo to zasługa stosunkowo krótkiej obecności w obrocie, albo "świeżego" stempla, którym wybito monetę, albo - być może - obu tych czynników. Szczęśliwie relief jest nieźle zachowany, zwłaszcza zaś to, co w szczególnie dużym stopniu wpływa na odbiór monety: popiersie króla - z licznymi detalami (nieźle przedstawione włosy, faktura szat, korona i order Złotego Runa), których trudno doszukać się na większości innych egzemplarzy. Oto i on:

AWERS: JAN KAZIMIERZ Z BOŻEJ ŁASKI KRÓL POLSKI I SZWECJI WIELKI KSIĄŻĘ...(!)


REWERS: MONETA SREBRNA KRÓLESTWA POLSKIEGO 1659


Od razu zwróciłem uwagę na legendę awersu - rytownik stempla chyba nie rozplanował zawczasu napisu, gdyż nie zmieściło się "L" w skrócie tytulatury monarchy. Mamy więc wielkiego księcia nie wiadomo czego; zazwyczaj należałoby oczekiwać zresztą w tym miejscu aż trzech liter (LRP - odnoszących się do Litwy, Rusi i Prus). Przyjrzyjmy się oznaczeniom menniczym na rewersie. Moneta należy do dość popularnego wariantu z herbem Wieniawa podskarbiego wielkiego koronnego Bogusława Leszczyńskiego i inicjałami TLB Tytusa Liwiusza Boratiniego, dzierżawcy mennicy krakowskiej (więcej o tym jegomościu można przeczytać tutaj). Lekki posmak rzadkości dodaje temu wariantowi spotykana ze stosunkowo mniejszą częstotliwością odmiana legendy rewersu (ściśle jej fragment "REG.POLO"). Z tego samego roku pochodzą już monety posiadające herb Ślepowron nowego podskarbiego Jana Kazimierza Krasińskiego, wybite po tym, jak słynący z korupcji i współpracy ze Szwedami Leszczyński zmarł.

Prezentowany ort, wybity w mennicy krakowskiej, figurujący w katalogu Kopickiego pod pozycją 1766, u Kamińskiego i Kurpiewskiego zaś - ze stopniem rzadkości R1 - pod numerem 435, posiada średnicę 30mm i katalogową wagę 6,31g srebra próby 10-łutowej (0,625). Wcześniejsze monety tego typu z lat 1651-1652 bito jeszcze podług ordynacji menniczej z 1650 r. w znacznie lepszym srebrze próby 14-łutowej (0,875). Jednakże ciągłe problemy ekonomiczne i brak kruszcu zmuszały do ciągłego pogarszania jakości pieniądza - już za chwilę pojawią się w obiegu niesławne tymfy (zawsze odczuwam pewien dysonans, gdy widzę je w katalogach aukcyjnych, porządkowanych zazwyczaj wartością nominalną monet, przed pięknymi ortami toruńskimi z tej epoki) oraz boratynki.