To zresztą nie wszystkie wyróżniki pieniądza z czasów Zygmunta II. Dzisiaj prezentuję grosz, który - choć bity na Litwie - stopą menniczą odpowiada pieniądzom koronnym, zawierającym mniej srebra niż analogiczne nominały monet litewskich. Katalogowo powinien ważyć 2,06g i posiadać próbę 0,375, podczas gdy masa według stopy litewskiej to 2,50g przy tej samej próbie - używając języka ordynacji menniczych, z grzywny krakowskiej (ok. 198 g) srebra próby sześciołutowej wybijano 96 groszy na stopę polską lub 79 na litewską. Oznacza to o blisko jedną piątą mniejszą wagę czystego kruszcu w pieniądzu koronnym. Taka była konsekwencja niezrealizowanego w pełni przedsięwzięcia, jakim było scalanie systemów pieniężnych funkcjonujących na ziemiach Rzeczypospolitej przez dwóch ostatnich Jagiellonów. Uda się to dopiero Stefanowi Batoremu, dzięki ordynacji menniczej z 1580 r. Oto mój nowy, niezbyt efektowny nabytek do kolekcji:
AWERS: ZYGMUNT AUGUST KRÓL POLSKI WIELKI KSIĄŻĘ LITEWSKI


REWERS: MONETA WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO


REWERS: MONETA WIELKIEGO KSIĘSTWA LITEWSKIEGO
Moneta, mimo że nie za bardzo urodziwa, może budzić zainteresowanie pewnymi detalami. Można powiedzieć, że jest dziwna tak jak mennictwo Zygmunta II. Mnie osobiście rzuca się w oczy brak odwołania do Boga w tytulaturze na awersie. Również układ legendy jest specyficzny: połączenie napisu otokowego z wierszowym. Trudno powiedzieć, czy był to zabieg celowy, czy też po prostu rytownikowi stempla zabrakło miejsca w otoku, i tak już postanowiono zagospodarowywać stronę z wizerunkiem króla. Ten ostatni zresztą przywodzi na myśl portret monarchy z czworaków. Na rewersie nie widać już nic szokującego: Pogoń wypełnia całe środkowe pole, zaś jego obwódkę u dołu przerywają: monogram królewski oraz Słupy Giedymina.
Inna rzecz mnie niepokoi w tej monecie (i wcale nie jest to wygląd awersu, na moje niewprawne oko sugerujący, że musiała być czyszczona). WCN opisało ją, odwołując się do pozycji 3287 w skorowidzu Kopickiego, jako wybitą w... Tykocinie. Ten sprzedawca zresztą niemal zawsze, gdy wystawia do licytacji grosze na stopę polską z "czworakowym" wizerunkiem króla, wskazuje właśnie na ten zakład, do wileńskich emisji kwalifikując monety z portretem, na którym król ma krótką brodę. Tymczasem, o ile dobrze interpretuję katalog Kopickiego, nic nie wspomina się o Tykocinie w odniesieniu do pozycji 3287. Radzikowski w swoim atlasie monet polskich i litewskich zaznaczył, że wybite w podlaskim miasteczku grosze mają u dołu rewersu, obok monogramu królewskiego, herb Jastrzębiec (krzyż wpisany w podkowę) - to ich znak rozpoznawczy. Czyżby jeden z czołowych sprzedawców na polskim rynku numizmatycznym od dłuższego czasu się mylił, czy też może ja źle interpretuję, zdawałoby się proste, opisy w katalogach? Mimo wszystko zakładam, że prezentowany wyżej grosz został wybity w Wilnie.
Jaką siłę nabywczą posiadał taki grosik w XVI wieku? Jak można się domyślać, nieporównywalnie większą, niż dzisiejsza polska moneta o tej nazwie. J. A. Szwagrzyk w swojej książce podaje, że w Łowiczu za jeden - dwa grosze można było kupić bochenek chleba. W Gdańsku kilogram mąki był do nabycia za kwotę od trzech denarów do jednego grosza i jednego ternara, a więc można było nabyć niekiedy nawet sześć kilogramów za prezentowaną tu monetę. Mięso było oczywiście droższe: ćwiartka wołu w Krakowie oznaczała wydatek od 22 do 55 groszy. Kto z kolei chciał mieć własną krowę mleczną, w Pasłęku musiałby przynieść na rynek sakiewkę ze 120 - 160 groszami, choć dla wygody na pewno posługiwano się wyższymi nominałami. Trzewiki w Krakowie były warte od czterech do dwunastu groszy, lniana męska koszula - od pięciu do ośmiu. Tymczasem dniówka robotnika niewykwalifikowanego w Gdańsku wynosiła od jednego grosza i sześciu denarów (1 1/3 gr) do trzech groszy i sześciu denarów (3 1/3 gr), zaś mistrza murarskiego w Krakowie - jednego trojaka i dziewięć denarów (3 1/2 gr).