niedziela, 18 września 2016

Ort gdański 1621

Moje skromne trofeum z ostatniej stacjonarnej (choć prowadzonej drogą elektroniczną) aukcji WCN to ort gdański z nieco rzadszego, ale i chyba mniej popularnego wśród kolekcjonerów rocznika 1621. Na awersie widnieje trzeci i zarazem przedostatni typ rysunkowy ćwierćtalarów gdańskich z okresu panowania Zygmunta III, wprowadzony w 1618 r. Jak już wiemy między innymi z tego wpisu, w roku następnym emisja tych monet zostanie wstrzymana, zaś od 1623 r. bite będą raczej mniej kunsztowne i ze srebra gorszej próby (0,688 przy wadze 7,21g zamiast dotychczasowej 0,844 przy wadze 6,73g) orty potocznie przez kolekcjonerów nazywane "kipperowymi". Poniżej widzimy przyzwoicie zachowany egzemplarz wybity w 1621 r., sygnowany na rewersie przez Stanisława Bermana, zarządcę mennicy gdańskiej od 1618 r. Gdyby nie wykruszenie stempla w dolnej połowie awersu, numizmat prezentowałby się znacznie korzystniej. Najważniejszy jednak dla mnie wizerunek króla jest do zaakceptowania, ciesząc oko sporą liczbą detali.

AWERS: ZYGMUNT III Z BOŻEJ ŁASKI KRÓL POLSKI WIELKI KSIĄŻĘ LITWY RUSI PRUS


REWERS: MONETA MIASTA GDAŃSKA 1621


Wysoki poziom artystyczny bitych najnowocześniejszą technologią epoki (z wykorzystaniem walców Hansa Suppela) ortów, jak również ich bardzo duże nakłady, dzięki którym zachowała się do naszych czasów znaczna liczba egzemplarzy - nieraz bardzo dobrze zachowanych - to dowody gospodarczego znaczenia Gdańska na przełomie XVI i XVII wieku. Nie należy jednak zapominać, że handel bałtycki stanowił element szerszego systemu gospodarczego ukształtowanego na ziemiach polskich, który ostatecznie pogrążył ekonomicznie - a w efekcie również politycznie - Rzeczpospolitą, wpuszczając ją w ślepą uliczkę rozwojową i pozwalając na hegemonię wąskiej klasy panującej, która podporządkowała sobie władzę królewską. W ramach tego systemu nasze ziemie dostarczały na rynki Europy Zachodniej nisko przetworzone towary, w tym głównie zboża, importując luksusowe dobra nabywane przez bogatą szlachtę i magnaterię. Pośrednikami w wymianie gospodarczej, która odbywała się z wykorzystaniem portu w Gdańsku, byli niderlandzcy kupcy - polskim mieszczanom zabroniono prowadzenia handlu międzynarodowego. Właściciele wielkopowierzchniowych folwarków mogli liczyć na tak nieograniczone zasoby ziemi i darmowej siły roboczej chłopów pańszczyźnianych, że nawet nie dbali specjalnie o ceny, za jakie sprzedawali zboże - ustalano je z góry na następny rok. Nieco więcej o strukturalnych słabościach Rzeczypospolitej Obojga Narodów napisałem zeszłej jesieni w tym poście.

Odnośnie siły nabywczej prezentowanej monety, bitej w liczbie 30 sztuk z grzywny menniczej wagi krakowskiej (201,8g), i równej osiemnastu groszom, trzem szóstakom, sześciu trojakom, dwunastu półtorakom lub 54 szelągom: w Gdańsku w dekadzie, z której pochodzi nasz ort, tygodniówka czeladnika w rzemiośle tekstylnym wynosiła od około trzech ortów i szóstaka do dziesięciu ortów. W dziesięcioleciu wcześniejszym za jednego orta można byłoby nabyć w nadbałtyckim porcie od sześciu do dziewięciu funtów słoniny (ok. 3-4,5kg). Garniec masła (około siedmiu litrów) stanowił już znacznie większy wydatek, na który trzeba by poświęcić od pięciu do prawie dziewięciu ortów. Za parę najtańszych zwykłych butów należał się jeden ort minus trojak reszty, za najdroższe zaś cztery orty i osiem groszy. Wyliczenia tradycyjnie już za J. A. Szwagrzykiem.

czwartek, 15 września 2016

Drachma z Efezu 202-150 p. Chr.

Dzisiejszy wpis należy do tych jedynie luźno związanych z tematyką bloga. Raz na jakiś czas pozwalam sobie wylicytować za granicą jakąś niezbyt drogą monetę wybitą w starożytnej Grecji. Mennictwo tego regionu antycznego świata jest moim zdaniem szczególnie ciekawe - aż szkoda, że w Polsce spotyka się z małym zainteresowaniem, ustępując znacznie łatwiej dostępnym monetom imperium rzymskiego. Różnorodność pieniądza starożytnej Grecji jest imponująca, odzwierciedlając mnogość politycznych bytów ulokowanych w basenie Morza Egejskiego w czasach antycznych - o dalej położonych koloniach nie wspominając - i zmienne losy poszczególnych polis, toczących wojny tak między sobą, jak i z zewnętrznymi najeźdźcami. Przedstawień na monetach mamy całe mnóstwo: różne gatunki fauny i flory, postaci mitologicznych, przedmiotów. Po ateńskiej tetradrachmie z czasów Peryklesa i nieco późniejszym nomosie (odpowiedniku didrachmy) z Metapontu w południowej Italii przyszedł czas na jeszcze drobniejszą monetkę, podobnie jak wymienione wybitą w srebrze: drachmę z Efezu, pamiętającą pierwszą połowę drugiego stulecia przed Chrystusem. Oto jej zdjęcia w znacznym powiększeniu (numizmat osiąga niespełna 18mm):

AWERS: Ε - Φ


REWERS: ΑΥΤΟΜΕΔΩΝ


Efez był ważnym ośrodkiem starożytnej Jonii, położonym przy ujściu rzeki Kaystros do Morza Egejskiego. Dzisiaj to oczywiście zachodnie wybrzeże Turcji. Blisko stąd do innej starożytnej krainy - Lydii, której przypisuje się wynalazek monety w VII w. p. Chr. Z miastem związana jest postać filozofa Heraklita. Według legendy miała tutaj spędzić ostatnie lata ziemskiego życia Maria z Nazaretu, a wraz z Nią św. Jan ewangelista. Jej osobie zostały zresztą później poświęcone obrady soboru efeskiego w 431 r. Miasto odwiedzał św. Paweł, który miał nawet zatarg z miejscowymi rzemieślnikami, pikietującymi podczas głoszenia nauk. Wszystko przez spadek zamówień związanych z lokalnym kultem Artemidy. W ten sposób dotarliśmy do tematu wyobrażeń na monecie. Są one związane właśnie z uznawaną za opiekunkę miasta boginią. Stąd na awersie przypisywana jej pszczoła (kapłanki świątyni Artemidy nazywane były pszczółkami), na rewersie natomiast palma, pod którą miała się urodzić, oraz inny jeszcze jej symbol - jeleń.

Ciekawostką jest wybijanie na rewersach monet efeskich imion urzędników (sędziów?) nadzorujących emisje w kolejnych latach. Stąd znaczna różnorodność - można to tak chyba określić - typów napisowych tych numizmatów. Na przedstawionym wyżej swoje imię umieścić kazał niejaki Automedon.